W Magazynie Świątecznym Gazety Wyborczej (wtorek-środa 14-15 sierpnia) czytam wywiad Przemysława Iwańczyka z Tomaszem Majewskim, mistrzem olimpijskim z Pekinu i Londynu. Pod koniec pada pytanie - "Muzyki słuchasz?". Czytam odpowiedz i nie mogę uwierzyć, bo nasz mistrz, wzór dla innych, a przede wszystkim dla młodzieży (wywiad jest przerywany gratulacjami od przechodzących ludzi) odpowiada – "Tak dość dużo. Ale na nią nie wydaję, bo kradnę z internetu. Kupuję płyty tylko tych artystów, których szanuję, maksymalnie wychodzi dziesięć w roku". Tak! Nasz mistrz bez zażenowania mówi "kradnę". Czyli przyznaje, że jest złodziejem. Ale nie takim sobie zwykłym. Bo on okrada tylko tych artystów i ludzi z nimi pracujących, których nie szanuje. Na marginesie to szkoda, że dziennikarz nie zapytał, co taki artysta musi zagrać czy zaśpiewać, aby być przez "Mistrza-Złodzieja" szanowanym i opłaconym. A to wszystko w kontekście wcześniejszych wypowiedzi – "Zarabiam naprawdę dobre pieniądze" oraz "W życiu nie sięgnąłbym po doping. Bo nie warto. Bo łamie moją główna zasadę – fair play". Zdaje się, że mistrz nie bardzo rozumie określenie "fair play", a nawet, jeśli, to nikt mu do tej pory nie uświadomił, że nie ogranicza się ono tylko do sportu.
Pomyślałem też sobie, że dobrze, iż nie interesuje mnie sport, bo w przeciwnym wypadku stosując rozumowanie i postępowanie naszego mistrza płaciłbym za bilety na te zawody, w których biorą udział sportowcy, których szanuję, a jeśli zdarzaliby się tacy jak np. kulomiot Tomasz Majewski to wtedy trzeba by chyba przez stadionowy płot.
Andrzej Paweł Wojciechowski
Firma Fonograficzna MJM Music PL